poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 15


15 Oczami Patrici
<dwa dni później>
Nareszcie mogłam wrócić do domu. Do swojego łóżka i przyjaciół. Eddie pomagał pakować mi moje rzeczy.
E:To już wszystko?
P:Wydaje mi się, że tak.-podszedł do mnie, położył ręce na biodrach i przytulił.
Od momentu, kiedy zaczął mnie całować dwa dni temu w szpitalu, zaczęłam mu bardziej ufać. Wiedziałam, że nie chce mi zrobić krzywdy.
E:Gotowa do drogi? -zapytał z uśmiechem
P:Oczywiście, że tak. Czekałam na ten moment kilka dni.
E:Więc chodźmy.
Gdy wyszliśmy ze szpitala, czekała na nas taksówka, która miała nas zawieść do domu.  Eddie usiadł ze mną na tylnym siedzeniu i cały czas mnie obejmował. Położyłam głowę na jego ramieniu. Po 15 minutach  wysieliśmy z samochodu i ruszyliśmy w kierunku domu. Gdy weszliśmy do salonu rozległy się okrzyki:
W:Niespodzianka!!!!!
P:Wiedziałeś o tym? -zapytałam Eddiego
E:Amber mi mówiła, ale powiedziałem, że to zły pomysł. Gniewasz się?
P:Nie
Wszyscy po kolei zaczęli mnie tulić i wypytywać, jak się czuję. Eddie gdzieś zniknął i poczułam się zagubiona. W końcu ktoś dosypał mi coś do picia, a ja dalej nie wiedziałam kto to. usiedliśmy do stołu, zjedliśmy parę przekąsek i wszyscy poszliśmy się bawić. Nawet mnie dziewczyny wyciągnęły do tańca. Wszyscy chłopacy gdzieś się ulotnili. Nagle Amber domyśliła się o co chodzi.
A:Przecież dzisiaj jest 14 luty!!!!!!
M:Spokojnie Amber, jest dopiero 12.00. masz jeszcze całe popołudnie. –powiedziała Mara
Po 10 minutach wszyscy chłopacy do nas dołączyli. Potańczyliśmy chwilę i zapytałam Eddiego:
P:Może pójdziemy do pokoju? Jakoś te dwie godziny tańców mnie wykończyły.
E:To co ty powiesz, jak będziesz musiała przetańczyć całą noc na naszym ślubie. I jeszcze poprawiny. -żartował Eddie
P:O jakim ty ślubie mówisz? -byłam zdezorientowana
E:Tak tylko żartowałem, ale mam nadzieję, że jeśli dalej będziesz mnie kochać, to kiedyś za mnie wyjdziesz.-mówił na poważnie
P:Też mam taką nadzieję-powiedziałam prawdę
Pozwolił mi chwilę odpocząć przez godzinę, a potem cały dzień aż do kolacji nie było nas w domu.  Zapewniał mi tyle rozrywek, ile to było tylko możliwe. Po zjedzeniu kolacji zabrał mnie do swojego pokoju.  nie mogłam uwierzyć własnym oczom.

I jak?


2 komentarze:

  1. SUPER!!!Mam nadzieje ,że dodasz dziś jeszcze jeden :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeej dodałaś, jest super, no po prostu boooskie.!

    OdpowiedzUsuń