sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 44

44 Oczami Patrici
Przez całą drogę zastanawiałam się, czego ten stary dziadyga ode mnie chce. Jednak nie miałam wyjścia. Musiałam z nim iść. Zaprowadził mnie do gabinetu dyrektora. Pan Sweet już na nas czekał.
PS: Nareszcie jesteście- powiedział
P:Mogę zapytać, po co mnie pan tu ściągnął?
PS: Otóż chciałbym panią poprosić, żeby zostawiła pani mojego syna w spokoju.
P:Słucham?- myślałam, że się przesłyszałam
PS: To, co słyszałaś. Zostaw mojego syna w spokoju.
P:Nie rozumiem o czym pan mówi.
PS: Wiem, że Ty i Eddie jesteście razem i masz to skończyć. Natychmiast!!!
P:Dlaczego?- zapytałam
PS: Bo ja Ci tak karze.
P:Nie- powiedziałam dobitnie
PS: To nie jest prośba, tylko rozkaz!!!! Jeśli tego nie zrobisz, gorzko pożałujesz.
Wybiegłam z gabinetu. Miałam łzy w oczach. Przy drzwiach wpadłam na Eddiego.
E:Czemu płaczesz?- zapytał
P:Nie ważne.
E: Ważne. Chodzi o to, co powiedział mój ojciec?
P:Skąd wiesz?- zapytałam przez łzy
E:Myślisz, że puściłbym Cię samą do gabinetu dyrektora i to jeszcze z Wiktorem?
Nie odpowiedziałam.
E:Słyszałem wszystko, co mój ojciec Ci powiedział.
P:I co z tym zrobimy?
E:Nic. Dalej będziemy razem.
P:Ale on powiedział, że tego pożałuję.
E:Nie pozwolę, żeby coś Ci zrobił. Ani on, ani Wiktor, ok?
Przytuliłam się do niego.
E:Chodźmy teraz do domu.
Poszliśmy do domu. Przez całą drogę myślałam o tym, co Sweet mi powiedział. Dobrze wie, że kocham Eddiego i, że go nie zostawię. Dlaczego chce, żebyśmy nie byli razem?
E:O czy myślisz?
P:Dlaczego Twój tata chce, żebyśmy się rozstali?
E:Nie wiem, ale przysięgam, że spróbuję się dowiedzieć.
Doszliśmy do domu. Poszliśmy do pokoju Eddiego. Fabian był chyba z Nina na randce, bo w pokoju go nie było. Położyłam się na łóżku Eddiego, a on położył się koło mnie i przytulił mnie.
P:Pójdę do kuchni po coś do picia.
E:Ok- uśmiechnął się
Poszłam do kuchni. Wzięłam szklankę i nalałam do niej soku. Ktoś podszedł do mnie od tyłu i powiedział:
G:Kazałem Ci z nim natychmiast zerwać!!!!! Nie daruję Ci tego.
Nie mogłam zrobić nic innego, więc zaczęłam krzyczeć. Miałam nadzieję, że ktoś mnie usłyszy. Do kuchni wbiegł Eddie:

E:Zostaw ją w spokoju!!!!

Mam nadzieję, że Wam się podoba :) Komentujcie

6 komentarzy: